Juli i David mieszkają w Bostonie. Oboje z pomocą terapeutów usiłują dojść do siebie po wydarzeniach ubiegłej zimy. Niestety ponownie muszą zjawić się na przeklętej wyspie Martha’s Vineyard. David postanawia rozliczyć się z przeszłością i wraca na klify, by przypomnieć sobie chwile poprzedzające tragiczną śmierć Charlie.
Pół roku czekania było warte tej chwili, w której mogłam powrócić na wyspę Martha's Vineyard, by kontynuować przygodę z duchami ponurego Sorrow. „Serce ze szkła” wciągnęło mnie na tyle, że podświadomie nie mogłam się doczekać „Serca w kawałkach”. Jednak nie wytrzymam czekania jeszcze raz tyle na kolejną część! David wrócił z Juli do Bostonu, niemal odciął się od ojca i przez pięć miesięcy nie pojawił się na rodzinnej wyspie.
(...)Taka sytuacja sprzyjała chłopakowi, gdyż jego ciało odżyło, a psychika powoli zaczęła się normować... Do czasu. Niepozorny incydent, w którym polała się krew, sprawił, że do Davida powróciły strzępki wspomnień z wydarzeń na klifach. Chłopak stał się na powrót nerwowy, wrażliwy i nieobecny, zupełnie jakby depresja nawracała. Gdy otrzymuje zaproszenie na pięćdziesiąte urodziny ojca, zapewnia Juli, że nie ma zamiaru się tam wybierać i nie chce wracać na wyspę. Dziewczyna boi się, że mogłoby to zaburzyć jego równowagę psychiczną, a jego psychiatra nie jest pewien, czy byłby to sposób na poradzenie sobie z przeszłością, czy wręcz przeciwnie. „W jego wspomnieniach pojawiła się wyrwa, ciemność, której nie potrafił przeniknąć. Człowiek stara się wtedy i wciąż próbuje, lecz wszystkie starania spełzają na niczym, aż pojawia się przeświadczenie, że coś jest nie tak. Że to obłęd”. David wciąż myśli o Charlie, z czasem zaczyna też planować podróż na wyspę w tajemnicy przed swoją dziewczyną. Sumienie jednak nie pozwala mu okłamywać Juli, dlatego informuje ja o swoich planach, prosząc jednocześnie, by nie jechała za nim. Juli, jak to zakochana nastolatka, nie chce zostawiać ukochanego, więc jedzie na wyspę z ojcem. Tam koszmar sprzed kilku miesięcy zaczyna się na nowo, a przecież jego sprawca zniknął... Czytelnik również zaczyna przygodę z historią Kathrin Lange i jej bohaterami na nowo, wciągając się w wyjątkowy klimat bogatej posiadłości. „Serce w kawałkach” trzyma poziom poprzedniej części, jeśli o poziomie mogę tu mówić. Wciąż od książki trudno się oderwać, a każdy rozdział sprawia, że aż chce się czytać dalej. Jednak nie jest to lektura ambitna, która wzbudza wiele prawdziwych emocji, od których nie możemy się opędzić. Osobiście nie umiałam się zżyć z żadnym z jej bohaterów, często nie mogłam zrozumieć ich postępowania. Jak wspominałam w poprzedniej recenzji, w pewnym momencie „Serca ze szkła” Juli okazała się bohaterką dość ciekawą, jednak w tej części autorka znów ją spłyciła. Miałam często wrażenie, że jest ona w historii "na siłę", mimo że to główna bohaterka. Zupełnie jakby Kathrin pomyślała sobie: "facetowi z depresją jest potrzebna jakaś dziewczyna, i już, no żeby było mu łatwiej". Jednak jej przywiązanie do Davida, urojenia o jego rychłym zniknięciu, obawy przed zdradą, wytykanie swoich wad, porównywanie się do "pięknej i idealnej blondynki" były chwilami męczące i nużące. „Jak można kogoś tak bardzo kochać, jak ja kochałam jego? Do tego stopnia, że to, co sprawiało mu ból, stawało się dla mnie prawdziwą torturą?”. Kreacja Davida, drugiego głównego bohatera, wyszła o ton lepiej, może dlatego, że właśnie on jest w centrum tajemniczych wydarzeń. Jego choroba, uczucia, emocje, wspomnienia i relacje z ojcem zostały pokazane w sposób realny, jednak nadal nie dość dobry. Służąca w Sorrow pojawia się na kartach powieści jako głos duchów, co nie zmieniło się w stosunku do poprzedniej części. Ojciec Davida występował rzadziej, jednak myślę, że to on został pokazany w tej historii najlepiej. Nadal jest postacią o abstrakcyjnym stylu myślenia i potrafi zaskakiwać... W przeciwieństwie do ojca Juli, który często chyba nie jest nawet świadomy, że ma córkę. Zdarza mu się odegrać jakąś ważną rolę, ale to chyba tylko przebłyski. Koniec z krytykowaniem postaci. Przecież powiedziałam, że historia mnie wciągnęła i niecierpliwie czekam na kolejną część... No tak, jest to jedna z niewielu książek, w której bohaterowie są stworzeni "po łebkach", a fabuła jest niezwykle ciekawa i zaskakująca. Autorka wykazała się na tym polu pomysłowością, zwroty akcji są bowiem na wysokim poziomie. Ba! Zakończenie jest jednym wielkim zwrotem akcji, który sprawia, że pragnę się dowiedzieć, co dalej będzie się działo na wyspie... Nie tyle z bohaterami, co – jak rozwiąże się tajemnica, jaką rolę odgrywa miejscowa legenda i czy ludzie z okolicy Sorrow cały czas znali prawdę. Książka jest utrzymana w tak lekkim stylu, że można przeczytać ją w chwilę. W jeden wieczór. Z czasem przestaje się zwracać uwagę na denerwującą główną bohaterkę, pomija się fakt jej istnienia – albo go toleruje – i z ciekawością dąży się do końca, próbując połączyć wątki i wyszukać wskazówki. To rzeczywiście magia czy spisek? Nie wiem. Wiem jednak, że „Serce w kawałkach” jest warte przeczytania, chociażby dla tej chwili odprężenia, zatopienia się w świat młodych ludzi zakochanych w sobie po uszy, niewidzących niczego poza sobą. Jest warte przede wszystkim rozwiązania zagadki.
Obłęd Bellów. Kruche serce ze szkła pokruszyło się na małe kawałeczki, a to oznacza, że mamy okazję poznać kolejną część trylogii Serca. Kathrin Lange znowu zakasuje – podniosła poprzeczkę jeszcze wyżej. Napisała powieść, która mrozi krew w żyłach, przyprawia o dreszcze i najważniejsze – nie daje o sobie zapomnieć. „Serce w kawałkach” to thriller, w którym znajdziemy przerażającą klątwę prowadzącą do obłędu.
(...)Powrót do mrocznego Sorrow z pewnością nie wyjdzie na dobre Juli i Davidowi. „W jego wspomnieniach pojawiła się wyrwa, ciemność, której nie potrafił przeniknąć. Człowiek stara się wtedy i wciąż próbuje, lecz wszystkie starania spełzają na niczym, aż pojawia się przeświadczenie, że coś jest nie tak. Że to obłęd…” Juli i David wracają na wyspę Martha’s Vineyard do Sorrow. Nie przypuszczają nawet, co na nich czeka. Jednodniowy wyjazd przedłuża się, a Juli zaczyna mieć niepokojące wrażenie, że to jeszcze nie koniec, że duch Madeleine Bower nie da jej spokoju. Do tego David zmienia się tak bardzo, że Juli już nie wie, co tak naprawdę wydarzyło się ostatniej zimy. Czy Charlie skoczyła z urwiska, czy została zamordowana? Czy David pociągnął za spust? Na jaw wychodzi legenda o obłędzie Bellów. Czy Juli i Davidowi uda się wydostać z wyspy zanim stanie się coś naprawdę złego? Szczerze – nie spodziewałam się czegoś tak idealnego. „Serce ze szkła” pokochałam za wszystko – za intrygę, klątwę, trzymanie w napięciu, za styl i język, za wykreowanych bohaterów, za dreszczyk i gęsią skórkę, które ta książka wywoływała. Czekałam z niecierpliwością na „Serce w kawałkach” i kolejną dawkę emocji, ale na coś takiego nie byłam gotowa. Autorka podniosła poprzeczkę znacznie wyżej, napisała coś, co jest bliskie ideałowi, jeżeli faktycznie nim nie jest. Dla mnie ta książka to perełka, która trafiła w stu procentach w moje gusta literackie. „Jak można kogoś tak bardzo kochać, jak ja kochałam jego? Do tego stopnia, że to, co sprawiało mu ból, stawało się dla mnie prawdziwą torturą?” Lange już od pierwszych zdań trzyma czytelnika w napięciu. Każda strona jest tak napisana, że powoduje ciarki na plecach. „Serce ze szkła” było bardzo tajemnicze, mroczne i zaskakujące, ale „Serce w kawałkach” to prawdziwy majstersztyk gatunku. Powala na kolana każdą akcją. Wracając razem z Juli i Davidem na Martha’s Vineyard ponownie musimy stawić czoło tajemniczej śmierci Charlie. Nowe fakty tylko pobudzają nasz czytelniczy apatyt. Mimo, że bohaterowie się nie zmieniają, poza małymi wyjątkami, to książka nie ma prawa nudzić. Każda postać jest barwna, tajemnicza i ma magię przyciągania. Kto czytał „Serce ze szkła” wie jak bardzo uzależniający są Juli i David. Teraz bohaterowie muszą ponownie zmierzyć się z przekleństwem Sorrow i swoimi demonami. To sprawia, że stają się bardziej dojrzalsi. Autorka zadbała o tajemniczość powieści i bohaterów. Każdy ma coś do ukrycia, a dążenie do poznania każdego szczegółu jest fascynującą przygodą. „Serce w kawałkach” to powieść, która nie da o sobie zapomnieć. Autorka nie daje chwili wytchnienia, bombarduje nas coraz to lepszymi akcjami. Fabuła koncentruje się głównie na Juli i Davidzie, którzy zmagają się z depresją chłopaka. Mamy również duchy, pogłoski, piękną Lizz, która wzbudza zazdrość Juli, klątwę – to cała gama rzeczy, które przyprawiają czytelnika o ciarki na plecach. Według mnie książka jest fenomenalna. Zrobiła na mnie ogromne wrażenie i wciąż nie mogę się po niej otrząsnąć. „Zagubione wspomnienie było jak dziurawy ząb, który wciąż trzeba sprawdzać koniuszkiem języka, choć to tylko potęguje ból.” Moja recenzja nie była by moją recenzją gdybym nie wyraziła swojej opinii na temat zakończenia powieści. Zazwyczaj robię to w kilku zdaniach, lecz nie wiem, czy w tych kilku zdaniach zmieszczą się moje ochy i achy na temat zakończenia „Serca w kawałkach”. No więc zaczynamy… Nie wiem czy znajdzie się w jakiejkolwiek innej książce tak zaskakujące zakończenie. I tu uwaga dla wszystkich lubiących czytać ostatnie zdania zanim zaczną czytać powieść od początku – nie róbcie tego! Wiem, że są tacy czytelnicy, którzy mają w nawyku czytać ostatnią stronę, jednak w przypadku „Serca w kawałkach” naprawdę zepsujecie sobie całą frajdę i element zaskoczenia. To co przygotowała dla nas autorka na ostatnich stronach to prawdziwy kosmos, a ostatnia scena jest prawdziwą katorgą. Jak tak można pastwić się nad czytelnikiem? Zakończyć w takim momencie, że serce na moment przestaje bić, czas się zatrzymuje, a jedyny dźwięk jaki słyszymy to odgłos naszej szczęki, która uderza o podłogę. Tak! Chcę powiedzieć, że zakończenie to ogromny szok i zaskoczenie. Uwielbiam takie momenty i choć są strasznie męczące emocjonalnie to nigdy mi się nie znudzą. Przez całą książkę przeżywamy Armagedon emocji i uczuć, ale jednak to co czujemy podczas zakończenia to… nie umiem tego nazwać. W takich chwilach chce się krzyczeć, wrzeszczeć na cały głos. Mając już ostatnie wyrazy za sobą, trzymamy książkę cały czas w dłoniach, a w myślach powtarzamy jak mantrę pytanie: „Jak to?”. Przeczytawszy „Serce w kawałkach” umarłam emocjonalnie, rozsypałam się na tysiąc kawałków. Nawiązują do tytułu – moje serce pękło i jedyne co słychać to dźwięk potłuczonego szkła w piersi. Szczerze polecam książkę wszystkim czytelnikom. Zarówno „Serce ze szkła”, jak i „Serce w kawałkach” to pozycje, które musicie przeczytać. W mojej głowie wciąż odbija się echo tego fenomenalnego zakończenia „Serca w kawałkach”, lecz żyję w przekonaniu, że kolejna, ostatnia już część trylogii Serca ukaże się niebawem, bo na dłuższą metę życie z tak ogromnym kacem książkowym jest niewskazane.
Recenzja dostępna również na blogu: [link] Od okropnych wydarzeń na klifach w pobliżu Sorrow minęło już kilka miesięcy. Wydawać by się mogło, że wszystko powoli wraca do normy - David czuje się coraz lepiej (i pod względem fizycznym i psychicznym), zaczyna zmieniać się z niezwykle przybitego mężczyzny w szczęśliwego i pełnego życia chłopaka. Jednak jest to zbyt piękne, żeby mogłoby w pełni prawdziwe. Juli zaczyna dostrzegać,
(...)że momentami chłopak na powrót wraca myślami do okrutnej przeszłości. Gdyby tego było mało, David otrzymuje zaproszenie od ojca na jego pięćdziesiąte urodziny, a co za tym idzie do przyjazdu do Sorrow. Co zrobić, gdy przeszłość nie została jeszcze do końca wyjaśniona, a duchy wspomnień wciąż krążą wokół mrocznej posiadłości na Martha's Vineyard? Bardzo nie mogłam doczekać się momentu, gdy w końcu będę mogła ponownie powrócić do mrocznych wydarzeń w posiadłości Sorrow. Niestety zajęło mi to trochę czasu, gdyż zawsze coś okazywało się ważniejsze i wciąż Serce w kawałkach odsuwałam na dalsze tory. Teraz jednak powieść tą mam w końcu za sobą i jestem jeszcze bardziej zszokowana zakończeniem powieści, niż było to w przypadku Serca ze szkła. W powieści poznajemy dalsze losy Juli oraz Davida. Akcja książki rozpoczyna się pięć miesięcy po pamiętnych wydarzeniach na klifach w pobliżu Sorrow. Z początku byłam tym nieco zawiedziona, gdyż jednak liczyłam, że autorka rozpocznie tą część mniej więcej w tym samym momencie, w którym zakończyła się jej poprzedniczka. Gdy teraz jednak jestem już po lekturze książki cieszę się, że Kathrin Lange wybrała właśnie ten moment, gdyż podejrzewam, że gdybyśmy obserwowali, jak David zmienia się z ponurego chłopaka, w pogodnego i radosnego mężczyznę, to już nie byłoby to samo. Autorka postanowiła ten wątek nieco zmodyfikować i postanowiła pokazać swoim czytelnikom nieco inne zagranie, a mianowicie zmianę z lepszego na gorsze, co raczej nie często się zdarza. Mi osobiście bardzo się ten pomysł spodobał, gdyż zdecydowanie lepiej mi się coś takiego czytało. Początkowe rozdziały były dla mnie nieco nudne, gdyż tak na prawdę jeszcze nic się tam nie działo - obserwowaliśmy jak Juli i David żyją wspólnie z dala od Sorrow i dopiero po jakimś czasie pojawiły się pierwsze komplikacje, a mianowicie zmiana zachowania Davida, o której wspomniałam wcześniej. Trochę więc ten początek mnie zniechęcił, jednak później było już o wiele lepiej. Jeśli jesteśmy już przy głównych bohaterach, czyli Juli i Davidzie, muszę koniecznie powiedzieć, że nie do końca spodobała mi się tutaj osoba Juli. Z Serca ze szkła zapamiętałam ją jako niezwykle pogodną i pozytywnie nastawioną do życia dziewczynę, która mimo licznych przeciwności losu wciąż była twarda i brnęła do tego, by pozostać sobą. W Sercu w kawałkach poznałam nieco inną jej wersję, która miejscami dość mocno mnie denerwowała. Przez większą część książki bowiem obserwowaliśmy jak bardzo zazdrosna, a miejscami nawet lekko płytka jest Juli. Mnie osobiście strasznie denerwowało to, że bohaterka praktycznie przez cały czas albo wypominałam Davidowi, że ten woli Lizz (jej znajomą ze szkoły) niż nią, ciągle tylko czytałam o tym, jak bardzo wkurzona jest ona na Lizz, wiecznie osądzała Davida, a ten nie robił nic innego, tylko zapewniał ją, że Lizz go nie interesuje. Nie pasowało mi to mocno do postaci Juli, którą poznałam wcześniej i którą tak bardzo polubiłam. Myślę, że sam ten wątek byłby nawet ciekawy, gdyby autorka nie powracała do niego aż tak często, Mnie bardzo to denerwowało przez co książkę miejscami czytało mi się nieco gorzej. Do Davida natomiast nie mam w zasadzie żadnych zastrzeżeń. Owszem, w porównaniu do tego, jaki był w pierwszej części zmienił się, lecz zrobił to w taki sposób, że spokojnie można było dostrzec w nim tego chłopaka, którego poznało się już wcześniej. Jest on dla mnie postacią nieco tajemniczą i jeszcze nie do końca go rozgryzłam, jednak mi to jak najbardziej pasuje. Cały czas bardzo ciekawiło mnie to, jaką skrywaną od dawna tajemnicę wyjawi nam autorka na kartach Serca w kawałkach. Wiedziałam, że będzie to coś bardzo spektakularnego, co z pewnością powali mnie na kolana, jednak gdy w końcu doszłam do końcówki książki nie sądziłam, że mogę być tymi wszystkimi wydarzeniami aż tak bardzo zszokowana. Kompletnie nie spodziewałam się tego, co zaprezentowała nam tam autorka, a to tylko bardziej podsyciło moją ciekawość, aby jak najszybciej zabrać się za trzecią część serii. Powoli wszystkie tajemnice Sorrow wychodzą na światło dzienne i uwierzcie mi z każdą kolejną stroną robi się jeszcze bardziej ciekawie i mroczno! Podsumowując więc, choć książka ma kilka wad, które miejscami dość mocno działały mi na nerwy to jednak uważam, że jest to na prawdę dobra kontynuacja, która jest obowiązkową pozycją dla każdego, kto Serce ze szkła ma już za sobą. Nie wyobrażam sobie, aby ktoś, kto przeczytał pierwszą część miałby poprzestać tylko na niej, dlatego sądzę, że z pewnością i na tej powieści się nie zawiedzie. Autorka na prawdę się postarała, przez co jestem skłonna wybaczyć jej te kilka niedociągnięć. Ja jestem jak najbardziej zadowolona z lektury i teraz tylko czekam na moment, gdy będę mogła zagłębić się dalej w kolejną cześć serii, która już czeka cierpliwie na swoją kolej. Mówiąc więc krótko, gorąco polecam!
Pozycja została dodana do koszyka.
Jeśli nie wiesz, do czego służy koszyk, kliknij tutaj, aby poznać szczegóły.
Nie pokazuj tego więcej
SOWA OPAC :: wersja 6.4.0 (2024-10-16)
Oprogramowanie dostarczone przez SOKRATES-software.
Wszelkie uwagi dotyczące oprogramowania prosimy zgłaszać w bibliotece.
David wrócił z Juli do Bostonu, niemal odciął się od ojca i przez pięć miesięcy nie pojawił się na rodzinnej wyspie. (...) Taka sytuacja sprzyjała chłopakowi, gdyż jego ciało odżyło, a psychika powoli zaczęła się normować... Do czasu. Niepozorny incydent, w którym polała się krew, sprawił, że do Davida powróciły strzępki wspomnień z wydarzeń na klifach. Chłopak stał się na powrót nerwowy, wrażliwy i nieobecny, zupełnie jakby depresja nawracała. Gdy otrzymuje zaproszenie na pięćdziesiąte urodziny ojca, zapewnia Juli, że nie ma zamiaru się tam wybierać i nie chce wracać na wyspę. Dziewczyna boi się, że mogłoby to zaburzyć jego równowagę psychiczną, a jego psychiatra nie jest pewien, czy byłby to sposób na poradzenie sobie z przeszłością, czy wręcz przeciwnie.
„W jego wspomnieniach pojawiła się wyrwa, ciemność, której nie potrafił przeniknąć. Człowiek stara się wtedy i wciąż próbuje, lecz wszystkie starania spełzają na niczym, aż pojawia się przeświadczenie, że coś jest nie tak. Że to obłęd”.
David wciąż myśli o Charlie, z czasem zaczyna też planować podróż na wyspę w tajemnicy przed swoją dziewczyną. Sumienie jednak nie pozwala mu okłamywać Juli, dlatego informuje ja o swoich planach, prosząc jednocześnie, by nie jechała za nim. Juli, jak to zakochana nastolatka, nie chce zostawiać ukochanego, więc jedzie na wyspę z ojcem. Tam koszmar sprzed kilku miesięcy zaczyna się na nowo, a przecież jego sprawca zniknął...
Czytelnik również zaczyna przygodę z historią Kathrin Lange i jej bohaterami na nowo, wciągając się w wyjątkowy klimat bogatej posiadłości. „Serce w kawałkach” trzyma poziom poprzedniej części, jeśli o poziomie mogę tu mówić. Wciąż od książki trudno się oderwać, a każdy rozdział sprawia, że aż chce się czytać dalej. Jednak nie jest to lektura ambitna, która wzbudza wiele prawdziwych emocji, od których nie możemy się opędzić. Osobiście nie umiałam się zżyć z żadnym z jej bohaterów, często nie mogłam zrozumieć ich postępowania. Jak wspominałam w poprzedniej recenzji, w pewnym momencie „Serca ze szkła” Juli okazała się bohaterką dość ciekawą, jednak w tej części autorka znów ją spłyciła. Miałam często wrażenie, że jest ona w historii "na siłę", mimo że to główna bohaterka. Zupełnie jakby Kathrin pomyślała sobie: "facetowi z depresją jest potrzebna jakaś dziewczyna, i już, no żeby było mu łatwiej". Jednak jej przywiązanie do Davida, urojenia o jego rychłym zniknięciu, obawy przed zdradą, wytykanie swoich wad, porównywanie się do "pięknej i idealnej blondynki" były chwilami męczące i nużące.
„Jak można kogoś tak bardzo kochać, jak ja kochałam jego? Do tego stopnia, że to, co sprawiało mu ból, stawało się dla mnie prawdziwą torturą?”.
Kreacja Davida, drugiego głównego bohatera, wyszła o ton lepiej, może dlatego, że właśnie on jest w centrum tajemniczych wydarzeń. Jego choroba, uczucia, emocje, wspomnienia i relacje z ojcem zostały pokazane w sposób realny, jednak nadal nie dość dobry. Służąca w Sorrow pojawia się na kartach powieści jako głos duchów, co nie zmieniło się w stosunku do poprzedniej części. Ojciec Davida występował rzadziej, jednak myślę, że to on został pokazany w tej historii najlepiej. Nadal jest postacią o abstrakcyjnym stylu myślenia i potrafi zaskakiwać... W przeciwieństwie do ojca Juli, który często chyba nie jest nawet świadomy, że ma córkę. Zdarza mu się odegrać jakąś ważną rolę, ale to chyba tylko przebłyski.
Koniec z krytykowaniem postaci. Przecież powiedziałam, że historia mnie wciągnęła i niecierpliwie czekam na kolejną część... No tak, jest to jedna z niewielu książek, w której bohaterowie są stworzeni "po łebkach", a fabuła jest niezwykle ciekawa i zaskakująca. Autorka wykazała się na tym polu pomysłowością, zwroty akcji są bowiem na wysokim poziomie. Ba! Zakończenie jest jednym wielkim zwrotem akcji, który sprawia, że pragnę się dowiedzieć, co dalej będzie się działo na wyspie... Nie tyle z bohaterami, co – jak rozwiąże się tajemnica, jaką rolę odgrywa miejscowa legenda i czy ludzie z okolicy Sorrow cały czas znali prawdę.
Książka jest utrzymana w tak lekkim stylu, że można przeczytać ją w chwilę. W jeden wieczór. Z czasem przestaje się zwracać uwagę na denerwującą główną bohaterkę, pomija się fakt jej istnienia – albo go toleruje – i z ciekawością dąży się do końca, próbując połączyć wątki i wyszukać wskazówki. To rzeczywiście magia czy spisek? Nie wiem. Wiem jednak, że „Serce w kawałkach” jest warte przeczytania, chociażby dla tej chwili odprężenia, zatopienia się w świat młodych ludzi zakochanych w sobie po uszy, niewidzących niczego poza sobą. Jest warte przede wszystkim rozwiązania zagadki.
Kruche serce ze szkła pokruszyło się na małe kawałeczki, a to oznacza, że mamy okazję poznać kolejną część trylogii Serca. Kathrin Lange znowu zakasuje – podniosła poprzeczkę jeszcze wyżej. Napisała powieść, która mrozi krew w żyłach, przyprawia o dreszcze i najważniejsze – nie daje o sobie zapomnieć. „Serce w kawałkach” to thriller, w którym znajdziemy przerażającą klątwę prowadzącą do obłędu. (...) Powrót do mrocznego Sorrow z pewnością nie wyjdzie na dobre Juli i Davidowi.
„W jego wspomnieniach pojawiła się wyrwa, ciemność, której nie potrafił przeniknąć. Człowiek stara się wtedy i wciąż próbuje, lecz wszystkie starania spełzają na niczym, aż pojawia się przeświadczenie, że coś jest nie tak. Że to obłęd…” Juli i David wracają na wyspę Martha’s Vineyard do Sorrow. Nie przypuszczają nawet, co na nich czeka. Jednodniowy wyjazd przedłuża się, a Juli zaczyna mieć niepokojące wrażenie, że to jeszcze nie koniec, że duch Madeleine Bower nie da jej spokoju. Do tego David zmienia się tak bardzo, że Juli już nie wie, co tak naprawdę wydarzyło się ostatniej zimy. Czy Charlie skoczyła z urwiska, czy została zamordowana? Czy David pociągnął za spust? Na jaw wychodzi legenda o obłędzie Bellów. Czy Juli i Davidowi uda się wydostać z wyspy zanim stanie się coś naprawdę złego?
Szczerze – nie spodziewałam się czegoś tak idealnego. „Serce ze szkła” pokochałam za wszystko – za intrygę, klątwę, trzymanie w napięciu, za styl i język, za wykreowanych bohaterów, za dreszczyk i gęsią skórkę, które ta książka wywoływała. Czekałam z niecierpliwością na „Serce w kawałkach” i kolejną dawkę emocji, ale na coś takiego nie byłam gotowa. Autorka podniosła poprzeczkę znacznie wyżej, napisała coś, co jest bliskie ideałowi, jeżeli faktycznie nim nie jest. Dla mnie ta książka to perełka, która trafiła w stu procentach w moje gusta literackie.
„Jak można kogoś tak bardzo kochać, jak ja kochałam jego? Do tego stopnia, że to, co sprawiało mu ból, stawało się dla mnie prawdziwą torturą?” Lange już od pierwszych zdań trzyma czytelnika w napięciu. Każda strona jest tak napisana, że powoduje ciarki na plecach. „Serce ze szkła” było bardzo tajemnicze, mroczne i zaskakujące, ale „Serce w kawałkach” to prawdziwy majstersztyk gatunku. Powala na kolana każdą akcją. Wracając razem z Juli i Davidem na Martha’s Vineyard ponownie musimy stawić czoło tajemniczej śmierci Charlie. Nowe fakty tylko pobudzają nasz czytelniczy apatyt.
Mimo, że bohaterowie się nie zmieniają, poza małymi wyjątkami, to książka nie ma prawa nudzić. Każda postać jest barwna, tajemnicza i ma magię przyciągania. Kto czytał „Serce ze szkła” wie jak bardzo uzależniający są Juli i David. Teraz bohaterowie muszą ponownie zmierzyć się z przekleństwem Sorrow i swoimi demonami. To sprawia, że stają się bardziej dojrzalsi. Autorka zadbała o tajemniczość powieści i bohaterów. Każdy ma coś do ukrycia, a dążenie do poznania każdego szczegółu jest fascynującą przygodą.
„Serce w kawałkach” to powieść, która nie da o sobie zapomnieć. Autorka nie daje chwili wytchnienia, bombarduje nas coraz to lepszymi akcjami. Fabuła koncentruje się głównie na Juli i Davidzie, którzy zmagają się z depresją chłopaka. Mamy również duchy, pogłoski, piękną Lizz, która wzbudza zazdrość Juli, klątwę – to cała gama rzeczy, które przyprawiają czytelnika o ciarki na plecach. Według mnie książka jest fenomenalna. Zrobiła na mnie ogromne wrażenie i wciąż nie mogę się po niej otrząsnąć.
„Zagubione wspomnienie było jak dziurawy ząb, który wciąż trzeba sprawdzać koniuszkiem języka, choć to tylko potęguje ból.” Moja recenzja nie była by moją recenzją gdybym nie wyraziła swojej opinii na temat zakończenia powieści. Zazwyczaj robię to w kilku zdaniach, lecz nie wiem, czy w tych kilku zdaniach zmieszczą się moje ochy i achy na temat zakończenia „Serca w kawałkach”. No więc zaczynamy… Nie wiem czy znajdzie się w jakiejkolwiek innej książce tak zaskakujące zakończenie. I tu uwaga dla wszystkich lubiących czytać ostatnie zdania zanim zaczną czytać powieść od początku – nie róbcie tego! Wiem, że są tacy czytelnicy, którzy mają w nawyku czytać ostatnią stronę, jednak w przypadku „Serca w kawałkach” naprawdę zepsujecie sobie całą frajdę i element zaskoczenia. To co przygotowała dla nas autorka na ostatnich stronach to prawdziwy kosmos, a ostatnia scena jest prawdziwą katorgą. Jak tak można pastwić się nad czytelnikiem? Zakończyć w takim momencie, że serce na moment przestaje bić, czas się zatrzymuje, a jedyny dźwięk jaki słyszymy to odgłos naszej szczęki, która uderza o podłogę. Tak! Chcę powiedzieć, że zakończenie to ogromny szok i zaskoczenie. Uwielbiam takie momenty i choć są strasznie męczące emocjonalnie to nigdy mi się nie znudzą. Przez całą książkę przeżywamy Armagedon emocji i uczuć, ale jednak to co czujemy podczas zakończenia to… nie umiem tego nazwać. W takich chwilach chce się krzyczeć, wrzeszczeć na cały głos. Mając już ostatnie wyrazy za sobą, trzymamy książkę cały czas w dłoniach, a w myślach powtarzamy jak mantrę pytanie: „Jak to?”. Przeczytawszy „Serce w kawałkach” umarłam emocjonalnie, rozsypałam się na tysiąc kawałków. Nawiązują do tytułu – moje serce pękło i jedyne co słychać to dźwięk potłuczonego szkła w piersi.
Szczerze polecam książkę wszystkim czytelnikom. Zarówno „Serce ze szkła”, jak i „Serce w kawałkach” to pozycje, które musicie przeczytać. W mojej głowie wciąż odbija się echo tego fenomenalnego zakończenia „Serca w kawałkach”, lecz żyję w przekonaniu, że kolejna, ostatnia już część trylogii Serca ukaże się niebawem, bo na dłuższą metę życie z tak ogromnym kacem książkowym jest niewskazane.
Bardzo nie mogłam doczekać się momentu, gdy w końcu będę mogła ponownie powrócić do mrocznych wydarzeń w posiadłości Sorrow. Niestety zajęło mi to trochę czasu, gdyż zawsze coś okazywało się ważniejsze i wciąż Serce w kawałkach odsuwałam na dalsze tory. Teraz jednak powieść tą mam w końcu za sobą i jestem jeszcze bardziej zszokowana zakończeniem powieści, niż było to w przypadku Serca ze szkła.
W powieści poznajemy dalsze losy Juli oraz Davida. Akcja książki rozpoczyna się pięć miesięcy po pamiętnych wydarzeniach na klifach w pobliżu Sorrow. Z początku byłam tym nieco zawiedziona, gdyż jednak liczyłam, że autorka rozpocznie tą część mniej więcej w tym samym momencie, w którym zakończyła się jej poprzedniczka. Gdy teraz jednak jestem już po lekturze książki cieszę się, że Kathrin Lange wybrała właśnie ten moment, gdyż podejrzewam, że gdybyśmy obserwowali, jak David zmienia się z ponurego chłopaka, w pogodnego i radosnego mężczyznę, to już nie byłoby to samo. Autorka postanowiła ten wątek nieco zmodyfikować i postanowiła pokazać swoim czytelnikom nieco inne zagranie, a mianowicie zmianę z lepszego na gorsze, co raczej nie często się zdarza. Mi osobiście bardzo się ten pomysł spodobał, gdyż zdecydowanie lepiej mi się coś takiego czytało.
Początkowe rozdziały były dla mnie nieco nudne, gdyż tak na prawdę jeszcze nic się tam nie działo - obserwowaliśmy jak Juli i David żyją wspólnie z dala od Sorrow i dopiero po jakimś czasie pojawiły się pierwsze komplikacje, a mianowicie zmiana zachowania Davida, o której wspomniałam wcześniej. Trochę więc ten początek mnie zniechęcił, jednak później było już o wiele lepiej.
Jeśli jesteśmy już przy głównych bohaterach, czyli Juli i Davidzie, muszę koniecznie powiedzieć, że nie do końca spodobała mi się tutaj osoba Juli. Z Serca ze szkła zapamiętałam ją jako niezwykle pogodną i pozytywnie nastawioną do życia dziewczynę, która mimo licznych przeciwności losu wciąż była twarda i brnęła do tego, by pozostać sobą. W Sercu w kawałkach poznałam nieco inną jej wersję, która miejscami dość mocno mnie denerwowała. Przez większą część książki bowiem obserwowaliśmy jak bardzo zazdrosna, a miejscami nawet lekko płytka jest Juli. Mnie osobiście strasznie denerwowało to, że bohaterka praktycznie przez cały czas albo wypominałam Davidowi, że ten woli Lizz (jej znajomą ze szkoły) niż nią, ciągle tylko czytałam o tym, jak bardzo wkurzona jest ona na Lizz, wiecznie osądzała Davida, a ten nie robił nic innego, tylko zapewniał ją, że Lizz go nie interesuje. Nie pasowało mi to mocno do postaci Juli, którą poznałam wcześniej i którą tak bardzo polubiłam. Myślę, że sam ten wątek byłby nawet ciekawy, gdyby autorka nie powracała do niego aż tak często, Mnie bardzo to denerwowało przez co książkę miejscami czytało mi się nieco gorzej.
Do Davida natomiast nie mam w zasadzie żadnych zastrzeżeń. Owszem, w porównaniu do tego, jaki był w pierwszej części zmienił się, lecz zrobił to w taki sposób, że spokojnie można było dostrzec w nim tego chłopaka, którego poznało się już wcześniej. Jest on dla mnie postacią nieco tajemniczą i jeszcze nie do końca go rozgryzłam, jednak mi to jak najbardziej pasuje.
Cały czas bardzo ciekawiło mnie to, jaką skrywaną od dawna tajemnicę wyjawi nam autorka na kartach Serca w kawałkach. Wiedziałam, że będzie to coś bardzo spektakularnego, co z pewnością powali mnie na kolana, jednak gdy w końcu doszłam do końcówki książki nie sądziłam, że mogę być tymi wszystkimi wydarzeniami aż tak bardzo zszokowana. Kompletnie nie spodziewałam się tego, co zaprezentowała nam tam autorka, a to tylko bardziej podsyciło moją ciekawość, aby jak najszybciej zabrać się za trzecią część serii. Powoli wszystkie tajemnice Sorrow wychodzą na światło dzienne i uwierzcie mi z każdą kolejną stroną robi się jeszcze bardziej ciekawie i mroczno!
Podsumowując więc, choć książka ma kilka wad, które miejscami dość mocno działały mi na nerwy to jednak uważam, że jest to na prawdę dobra kontynuacja, która jest obowiązkową pozycją dla każdego, kto Serce ze szkła ma już za sobą. Nie wyobrażam sobie, aby ktoś, kto przeczytał pierwszą część miałby poprzestać tylko na niej, dlatego sądzę, że z pewnością i na tej powieści się nie zawiedzie. Autorka na prawdę się postarała, przez co jestem skłonna wybaczyć jej te kilka niedociągnięć. Ja jestem jak najbardziej zadowolona z lektury i teraz tylko czekam na moment, gdy będę mogła zagłębić się dalej w kolejną cześć serii, która już czeka cierpliwie na swoją kolej. Mówiąc więc krótko, gorąco polecam!